Polak z Londynu na Syberię – Motorem sam… ( ciąg dalszy…)
Dwa miesiące na motorze… Czy ktoś z Was może to sobie wyobrazić? Pasja, która
pokonuje wszystko, człowiek z marzeniami, realizujący swoje plany, ale również pomagający
osobom, którzy tego potrzebują, w tym przypadku osobie, dziecku… Antosiowi z Zespołem
Kabuki. Może pamiętacie tego gościa z naszej anteny, a może polubiliście jego Fan Page na
Facebooku i wszystko już wiecie, ale może zacznijmy od początku. Wielki człowiek, wielki
plan – motorem na Syberię, tylko on, motor i 17000 km do pokonania w jedną stronę!
Szczytny cel – informowanie o rzadkiej chorobie genetycznej jaką jest Zespół Kabuki.
Minęły trzy tygodnie odkąd Grześ wsiadł na swój motor w Londynie i wyruszył w
podróż.
W tym czasie wydarzyło się bardzo wiele:
Grześ spotkał wielu ciekawych ludzi.
Podziękowania dla Magdy i Sebastiana, którzy gościli go pod swoim dachem; Alana z
Łuszkowa, miłośnika motocykli pracującego na stacji benzynowej Shell w Trzeciewcu, który
okazał Grzesiowi bardzo wiele życzliwości. Spotkać w trasie Rosjanina mieszkającego w
Londynie zajmującego się inżynierią motocyklową – bezcenne! Moskwa i prezent od miłych
ludzi – oczywiście wódka. Miejscowość Gawrilowskoe i przemiła pani, która użyczyła mu
swojego telefonu, żeby mógł napisać sms-a do swojej żony. Nie ma to jak spotkać
Walijczyków jadących na rajd Mongolii! Fajnie jest też spotkać innych podróżników – na Fan
Page Grzesia możecie zobaczyć zdjęcie z Hiszpanem, który podróżuje od 10 lat z plecakiem
używając transportu publicznego oraz z Bułgarem, który jedzie sobie na rowerze… od pół
Pokonał wiele przeciwności
Zaczęło się od awarii świateł… i co dalej? Przecież nie da się świecić oczami! Na
szczęście udało się naprawić awarię! Grześ spotkał się też z podejrzeniem o szpiegostwo przy
wjeździe na Litwę. GPS nie do końca mógł się odnaleźć na bezdrożach Rosji; telefon
satelitarny, który okazało się, że nie działa…, wymiana klocków hamulcowych w Moskwie,
pęknięta szybka w motorze, ogromnych rozmiarów dziury w drodze! Wywrotka w ciemnym
stepie, pierwsza, ciekawe czy ostatnia? Jak się później okazało, niestety ostatnią nie była.
Mandat za prędkość? To nic strasznego, dzięki policji, która po otrzymaniu grzesiowej kartki
(pocztówki) była już w pełni usatysfakcjonowana Pierwsze poważne zmęczenie, po wielu
dniach spędzonych w drodze, brak sił, żeby przejść 15 minut do centrum Almaty. Za Koktal
(przy granicy chińskiej) zawalił się mostek, co utrudniło dalszą podróż, ponieważ trzeba było
znaleźć inną drogę. Na szczęście Grzegorz nie był jedyną osobą chcącą przedostać się na
drugą stronę, więc w końcu się udało. Nierówne drogi? Nie narzekajcie! Na nierównościach
Grześ urwał kanister i trzeba było przelewać benzynę… W drodze do Semei po jednej z mega
dziur oliwiarka od łańcucha wpadła w zębatkę i trochę ucierpiała. Grześ musiał godzinkę
„odpocząć” pod motorem. Na pytanie jak chronić się przed kamieniami odpowiedź znalazła
plastikowa butelka, która została zamontowana pod silnikiem. Trzeba sobie radzić w drodze.
Brawo Grzesiu! Kolejna przeciwność to informacja o gwałtownych ulewach w Mongolii,
największych od 10 lat – i przejazd tamtędy stanął pod znakiem zapytania.
Spał w ciekawych miejscach
Namiot, hostele, domy nowo poznanych osób. Zainteresował nas nocleg na miękkiej
holenderskiej trawie… no nie wiemy co o tym myśleć Grzesiu , w kazachstańskim stepie,
na polu koło Shimkentu; tuż przy Kanionie Sharin!
Zobaczył mnóstwo ciekawych miejsc, rzeczy, a nawet zwierząt
Wielbłądy na poboczu, koniki polne czyhające na jego życie w namiocie, bydło
odpoczywające na drodze, wioski, których nawet nie ma na mapie, piękny kanion Sharin.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE ABY ZOBACZYĆ CAŁĄ GALERIĘ

W miejscowości Aral, przez którą Grześ również przejeżdżał było wyschnięte morze gdzie leżały poradzieckie statki, niestety zostały zezłomowane. Do niezapomnianych przeżyć można też zaliczyć korzystanie ze specyficznej toalety w hostelu w Ayagoz – cytując Grzesia: „Po takich przeżyciach w hostelu myślę, że technikę mam nie gorszą od Małysza” (musicie zobaczyć zdjęcie!) Kto powiedział, że kawior jest drogi? „W Rosji kawior to najtańsze jedzenie – pół funta. Na szynkę mnie nie stać” pisze Grześ. Do tej pory Grześ przejechał: Wielką Brytanię, Belgię, Francję, Niemcy, Polskę, Litwę, Łotwę, obwód kaliningradzki, Rosję, Kazachstan i znowu Rosję (Mongolia niestety na razie w zawieszeniu). Aktualnie Grześ jest w Rosji. Z najnowszych informacji wynika, że dziś miał próbować przejechać 680km, żeby dojechać nad Bajkał! Serdecznie zapraszamy Was do śledzenia Fan Page Grzesia. Znajdziecie tam mnóstwo zdjęć, filmików, informacji. Jeśli lubicie zwiedzać świat – nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście wirtualnie towarzyszyli naszemu koledze i wspierali go w swoich komentarzach! Trzymamy kciuki Grzesiu! Szerokiej drogi! Wyprawę Grzesia wspierają: kochająca rodzina , GT Adventure, Flagi Reklamowe Reakcja, Kaniewski Design, Świat Motocykli, życzliwi ludzie spotkani podczas podróży, no i oczywiście nasze radio Banita Maxx.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE ABY ZOBACZYĆ CAŁĄ GALERIĘ

Wywiad z Grzesiem
Grzesia wspierają
http://www.gtfollowingthesun.com/
http://www.flagireklamowe.info.pl/index.html
http://www.swiatmotocykli.pl/Motocykle/0,0.html